Iskra wznieca płomień
"ISKRĄ tylko" była twórczość poetów pokolenia wojennego, poetów-żołnierzy: Baczyńskiego, Gajcego, Bojarskiego, Stroińskiego, Trzebińskiego. Pamiętamy jednak, że iskra rozpala płomień i nie może wygasnąć. Uwzględniając uwarunkowania czasu i młodzieńczość poetów-żołnierzy, nie wolno zaniedbać wielkiej szansy wychowawczej i kulturotwórczej, jaką jest przywołanie i upowszechnienie ich twórczości, tak ściśle powiązane i z ich biografią. Przygotowany przez Zbigniewa Jerzynę dramat "Iskrą tylko" oparty został na tekstach poetyckich i biografii wojennej Baczyńskiego, Gajcego, Trzebińskiego i Bojarskiego. Jest to debiut dramaturgiczny twórcy z pokolenia literackiego wstępującego w wiek średni. Jerzyna debiutował jako poeta w roku 1957, na łamach "Nowej Kultury", zaś pierwszy jego tomik ukazał się w roku 1963. Tym razem zmierzył się autor z rygorami sceny. Teksty poetyckie ograniczają i narzucają specyfikę tego dramatu poetyckiego i biograficznego zarazem, sugerują ascezę inscenizacyjną, skłaniają do prostoty i symbolicznego, a nie realistycznego sposobu zarysowania akcji. Jerzyna ograniczył treść swojego dramatu do kilku najbardziej charakterystycznych motywów dla twórczości Baczyńskiego i jego kolegów rzucając je na tło powracających w historii naszego narodu sytuacji, w której matki skazane są na "rodzenie dla grobów". Genealogia ocalonych wywodzi się z pokolenia skazanych. Świadomość śmierci towarzyszy tym młodym ludziom tak, jak świadomość ich straty nie opuszcza ich matek, wszystkich matek czasu wojny, których ból spokojny i tym dramatyczniejszy wyraża w roli Matki Ryszarda Hanin. Jerzyna wprowadza widza w rzeczywistość wojennej poezji i literatury w momencie, gdy już wybór został dokonany. Nurt katastroficzny, nurt wizji romantycznego tragizmu jest obecny w tym przedstawieniu, ale jest on podkładem dla poezji walki rozumianej jako konieczność swojego czasu. Stąd poetyckie dyskursy rzucone są na tło akcji bojowych, groza śmierci skonfrontowana z żartem, nawet drwiną; miłość, tak silnie wyeksponowana w tym przedstawieniu, jest subtelna i mocna zarazem, lecz przecież towarzyszy wydarzeniom, których ceną staje się śmierć. To poetyckie napięcie dramatyczne zostało dobrze wykorzystane przez aktorów. Sztuka, miłość, walka, śmierć to motywy przenikające twórczość poetów-żołnierzy na równych prawach. To były lata, w których czas stawał się darem, szczęśliwym przypadkiem. To, co w życiu rozciąga się na lata, przeżuwaliśmy w kategoriach dni lub godzin. Śmierć była elementem powszednim, choć nie spowszedniałym w swojej grozie, rozpaczy, lęku. Młodemu autorowi udało się to wyrazić tylko połowicznie - najpełniej tam - gdzie zawierzył słowom zrodzonym w tamtym okresie; bez powodzenia - gdy starał się je wesprzeć obrazem, akcją. Konstrukcja dramatu jest podobnie jak inscenizacja najsłabszą stroną przedstawienia. Owe grupy zastygające w geście walki, efektowne i afektowne sceny śmierci, taktownie skracane przez reżysera, wywodzą się raczej z kategorii "żywych obrazów", osłabiają, a nie wspomagają walorów poetyckiego tekstu.
Przedstawienie ratuje poezja i odpowiadająca jej żarliwość, wspaniała gra aktorów, którzy konsekwentnie budowali swoje role w oparciu o sylwetki psychiczne postaci historycznych. Tekst nie sugeruje starć wynikających z różnicy indywidualności, poglądów, upodobań literackich. Przecież w tym utworze dialogów prawie nie ma. Nie zabrakło jednak konfrontacji postaw, dotyczących przede wszystkim stosunku do sztuki i jej miejsca w walce. Zarysowują się szczególnie mocno dwie indywidualności: Krzysztofa, którego gra Olgierd Łukaszewicz i Andrzeja - Jerzego Zelnika. Dla obydwóch wspólny był punkt dojścia - zaangażowanie w to co dla narodu najważniejsze, a przecież najważniejsza była wówczas walka, rozumiana jako decydujący czynnik przetrwania mimo ofiar. Indywidualność artystyczna, temperament, zakres artystycznego terytorium, jaki sobie wyznaczają do swobodnego poruszania się. Złożoność jakby wielostopniowość poezji Baczyńskiego, określa jego sylwetkę twórczą, ale i postać fizyczna wywołana przez aktora. Dlatego Krzysztof - Olgierda Łukaszewicza poszukuje najpełniejszego wyrazu dla wyrażenia czasu i spraw, które przeżywa, gdy reprezentujący "realizm myślenia uniwersalistycznego", bardziej jednoznacznie tragiczny i zdecydowany Andrzej - Jerzego Zelnika jest postacią nakreśloną jednoznaczniej, choć nie ubożej. W konfrontacji: fantastyka - realizm, zaproponowanej przez Trzebińskiego. Baczyński zbliża się do realizmu wychodząc od fantastki. Trzebiński zaś, jak pisze Lesław Bartelski, nakłaniając "do tworzenia kultury oryginalnej, opartej bardziej na pierwiastkach intelektualnych niż - jak dotychczas - głównie na przeżyciach", stwarzał jeszcze jeden moment kontrastu tych postaci. Uwzględnili to w swoich rolach Łukaszewicz i Zelnik. Podobnie z Tadeuszem Gajcym - Karolem, skłonność do ironii i drwiny tego niezwykle wrażliwego i głębokiego poety o wspaniałej wyobraźni zarysowuje Maciej Damięcki kilku epizodami. Zaznacza się to przede wszystkim w scenie, skonstruowanej zresztą w oderwaniu od historycznej sytuacji. Chłopcy biorący udział w akcji pod pomnikiem Kopernika recytują fragmenty z "Kordiana" Słowackiego (epizod w szpitalu wariatów). Sztuka Jerzyny jest poetyckim apelem poległych, dramatyczną prezentacją cieni, ale cieni ukonkretnionych przez określone żywe postacie. Nie jest więc tylko epitafium. Marsz ku śmierci otwiera Bojarski - Wojciech Duryasz grający jego rolę zaznaczył z liryczną miękkością sylwetkę autora popularnej piosenki o Natalii. Polegli towarzyszą żywym przez wymowę swojej poezji, przez świadectwo swego życia i walki, przez miłość, która tak piękne i mocne miejsce zajmuje w tym przedstawieniu. Ta warstwa uczucia tragicznego jest ważnym momentem w konstrukcji dramatu nasyconego liryzmem. Występuje ona w duecie Krzysztofa i Barbary (Magda Zawadzka), w tragicznym zmaganiu się z przeczuciem śmierci w epizodzie Andrzeja (Jerzy Zelnik) i Anny - (Mirosława Krajewska-Kozak), lub we wstrząsająco spokojnej relacji Natalii - (Małgorzata Winiarska [powinno być Niemirska]) w ostatnich chwilach Wacława. Objawia się tu zamysł autora i reżysera skonfrontowania ważnych, ale przecież odwiecznych, ludzkich uczuć, spraw najbardziej osobistych, nie tylko z nieludzkim czasem pogardy i walki, ale ze współczesnością, z aktualnymi odczuciami młodzieży. Przedstawienie otwiera scena próby w teatrze, gdy młodzi aktorzy znudzeni, nonszalanccy, trochę sfrustrowani przystępują do pracy nad tekstami, by w epilogu, jakby zafascynowani losem swoich rówieśników z lat czterdziestych, wzbogacić się o tamte ich przeżycia. Artystycznie nie jest to na pewno pomysł nowatorski, lecz w aurze togo przedstawienia, głównie dzięki aktorom dobrze przywołuje czas wyrażony przez poezję i skłania do szukania odpowiedzi na wciąż pojawiające się pytania o kształt patriotyzmu. Mimo tych walorów wzbogaconych o oszczędna, nie narzucającą się scenografię Krystyny Zachwatowicz i trafną ilustracje muzyczną miałbym jeszcze kilka pretensji do przedstawienia. Nieporozumieniem jest podchwycenie przez aktorów i natrętne podkreślanie tezy, że zainteresowanie Krzysztofa Baczyńskiego tematyką religijną i motywami chrześcijańskimi, nie oznacza jego samookreślenia się światopoglądowego. Jest sporo naiwności w takim interpretowaniu poglądów prof. Wyki, wyrażonych zarówno w jego książce o Baczyńskim, jak i we wstępie do nowego wydania "Utworów zebranych" poety. Baczyński nie traktował Boga jako rekwizytu poetyckiego, nie tylko tęsknota za sprawiedliwością absolutną, ale nie transcendentną, nie tylko dążenie do uniwersalistycznego rozwiązania pytań dotyczących życia pojedynczego człowieka i losów narodu wyznaczały zainteresowania motywami chrześcijańskimi u Baczyńskiego. Jeśli szuka się pokrewieństwa miedzy Słowackim i Baczyńskim, to pozorne odrzucanie istnienia Boga osobowego nie przekreśla u tego poety tak żywego dialogu z Tym, który Jest. Historia u Baczyńskiego rozgrywa się w konkrecie ziemskim, lecz sprawy jego pokolenia, narodu, sztuki będące, jak mówił prof. Wyka - "Jedynie wynikiem spraw ogólniejszych" - musiały w tej poezji dotknąć wymiaru nie tylko historiografii, ale i metafizyki.
Przedstawienie w Sali Prób Teatru Dramatycznego jest przejawem powracającego zainteresowania teatru nie tylko poezją czasu wojny i wojenną biografią poetów żołnierzy. Wynika z poszukiwania wzorców zaangażowania pełnego, konsekwentnego, wzbogacającego artystę i widza, skłaniającego ich do wyboru. Ma sens wychowawczy, wzruszeniowy, poznawczy. Lecz to zobowiązuje. Oczekujemy więc przedstawień jeszcze dojrzalszych dramaturgicznie, sprawniejszych inscenizacyjnie, a sięgających przez to samo tworzywo słowne do spraw patriotyzmu, walki, sztuki i miłości.